Pa vyzvaleńni z haradzienskaj turmy Źmicier Daškievič adkazaŭ na niekalki pytańniaŭ žurnalistaŭ.
— Jakija samyja ciažkija momanty byli za čas źniavoleńnia?
— Jakija samyja ciažkija? (uśmichajecca). Samyja składanyja, kali dva kiešary pa etapu ciahnieš, a tak usio prosta.
— Ci źmianiła Vas turma?
— Treba, kab ludzi pahladzieli dy acanili. Ja ž nie mahu siabie sam acanić. Ja b chacieŭ usim padziakavać za padtrymku, za listy, za malitvy. Heta samaje važnaje dla čałavieka, jaki znachodzicca ŭ turmie.
— Ci lohka było vytrymać toj cisk, što akazvaŭsia na Vas u turmie?
— Usio adnosna. Ciažka nie ciažka. Viedajecie, nie tak jano, kab i prosta, ale i nie Kałyma. Nu i dziakuj Bohu.
— Nie złamali Vas?
— Ja źbirajusia zajmacca tym ža, čym zajmaŭsia. Budu rabić toje, što rabiŭ da turmy.
— Vy ž viedajecie, što šmat ludziej źjechała z krainy.
— Ja nikudy nie jedu.
— Jakoje było staŭleńnie inšych viaźniaŭ?
— Zaŭsiody i ŭsiudy vielmi dobra padtrymlivali. U niekatorych miescach byli takija sproby administracyi vykarystoŭvać źniavolenych, kab jany niešta ažyćciaŭlali. U turmie zaŭsiody znojducca ludzi, jakija hatovyja zarabić sabie
Kamientary