Vital Cyhankoŭ: Nie «Baćka», dyk «Maci»
Niaŭžo biełaruskamu narodu pa-raniejšamu patrebny haspadar, a nie najmany menedžer? Piša Vital Cyhankoŭ.
Publicyst Źmicier Rastajeŭ napisaŭ jarki i rezanansny tekst pra toje, jak Taciana Karatkievič patrapiła ŭsłuchacca ŭ dušu naroda. Asnoŭnyja tezisy:
«Ona jeŝio nie priezidient, nie dieputat dažie, u niejo niet jeŝio nikakich riealnych połnomočij, a k niej užie tianutsia za pomoŝju niemoŝnyje, obižiennyje, unižiennyje i prosto tie, komu odinoko i niekomu rasskazať o svojom horie…
Zdieś-to i vyjavlajetsia fundamientalnaja ošibka oppozicionnych lidierov, ekspłuatirujuŝich barrikadnyj diskurs: oni zovut ludiej na boj, a ludiam chočietsia zaboty… Narod iŝiet zastupnikov, a nie zavodił…
Uśpiech žie politika opriedielajetsia tiem, kak točno on sčityvajet čajanija mass i naskolko adiekvatno otviečajet ich vyzovam. Umienije vsłušaťsia v dušu naroda — važniejšieje kačiestvo politika…»
Čytaješ hetyja, jak mnie zdajecca, dakładnyja razvahi, i razumieješ, što my idziem pa kruzie i mentalna viarnulisia ŭ toj samy 1994 hod, kali ludzi na sustrečach z Łukašenkam ručajami padpłyvali da jaho sa svaimi prablemami i «žadańniem vykazacca».
Viadoma, nia tolki pryvatnyja nazirańni žurnalista, ale i analiz sacyjalahičnych dadzienych śviedčyć — u biełarusaŭ i praz 20 hadoŭ panuje toj samy nievyniščalny paternalizm i etatyzm. Bolš prostymi słovami: byŭ «Baćka», a ciapier niachaj budzie «Maci» — ale nijaki tabie nie «najmany menedžer», nia «tvoj pradstaŭnik va ŭładzie». Niechta źvierchu, «Boh z mašyny» sa staražytnahreckaj trahiedyi, Baćka ci Maci, jaki vysłuchaje, pryhreje, vyrašyć usie prablemy, daść novyja lhoty i pakaraje bahatych i čynoŭnikaŭ.
Niejkaja nacyja-sirata, jakaja viečna šukaje sabie baćkoŭ. «Dievočka iŝiet otca». I nia tolki ŭnutry svajoj krainy. Pracentaŭ 60–70 nasielnictva tolki i čakaje, kab chto-niebudź nas dałučyŭ da siabie. «Chto budzie lepš karmić, da taho i dałučusia».
Ludzi inicyjatyŭnyja, samastojnyja, mocnyja, pradprymalnyja bačać usio heta i razumiejuć, što ŭ ich u hetaj krainie minimum šancaŭ na realizacyju. Bo pry takim nastroi bolšaści narodu lubaja ŭłada, kab pryhreć usich «pakryŭdžanych i prynižanych», budzie zaciskać biznes, pavialičvać rolu dziaržavy va ŭsim, i luboha, chto vysoŭvajecca, akuratna (albo rezka) prybivać małatočkam da ahulnaj sterylnaj płoskaści. Tamu takija ludzi źjaždžajuć, stanoviacca miljanerami ŭ Maskvie, kamputarnymi hienijami ŭ ZŠA i telezorkami va Ŭkrainie.
A tym, chto zastaŭsia, palityki, jakija chočuć mieć pośpiech, buduć znoŭ kazać — «my vas prytulim, abahrejem, dadzim biaspłatnuju medycynu i adukacyju, i harantavanuju pracu». I kali raptam niejki «praŭdalub», acaniŭšy realna sytuacyju, skaža, jak Čerčyl u svoj čas — «Ja nie mahu prapanavać ničoha, akramia kryvi, ciažkaj pracy, śloz i potu», — to adkaz jamu narod daŭno daŭ u Kupałaŭskim vieršy «Prarok»: «Pa kolki ž nam dasi čyrvoncaŭ, Kali my pojdziem za taboj?»
Kamientary