Archiŭ

Natałka Babina. Škielcy, škielcy...

№ 19 (228), 7 traŭnia 2001 h.


 Natałka Babina

Škielcy, škielcy...

apaviadańnie

Maja žonka zvarjacieła. Hučyć, jak nazva kamedyi, praŭda? Ale nie da śmiechu mnie było, kali heta zdaryłasia.

U adkaz na pytańnie doktarki: “Nu, bačycie, kaho naradzili, mamaša?” — Jania pramarmytała niešta kštałtu “škielcy, škielcy…” — vyciahnułasia i acichła.

Pryhałomšany, ja siadzieŭ u paŭciomnym kalidory j marna ŭhladaŭsia ŭ napaŭprazrystyja dźviery radzali, nia viedajučy, radavacca mnie ci bajacca, macajučy ŭ kišeni skrynačku sa smarahdavymi zavušnicami, jakija, nasupierak zvyčaju, kupiŭ da rodaŭ, kab padaravać žoncy adrazu, jak jana padoryć mnie syna. I raptam mianie praciaŭ vostry strach — ja suročyŭ.

Nieŭzabavie vyjšła doktarka i vyrazna, z dakładnymi doktarskimi intanacyjami, patłumačyła, što rody prajšli biez składanaściaŭ, chłopčyk naradziŭsia absalutna zdarovy, jahony stan, jak i fizyčny stan paradzichi, u normie. Adno što maja žonka zhubiła prytomnaść i viarnuć jaje da zmysłaŭ pakul nie ŭdałosia. Takoje časam zdarajecca. Chvalavacca nia treba, žonku pieraviaduć u paślarodavuju pałatu, dzie da jaje budzie prystaŭleny post, a ja zmahu daviedacca pra jaje stan pa telefonie. Zaŭtra možna budzie naviedać žonku, papiarednie patelefanavaŭšy.

Pakul jechaŭ dadomu, tolki dziakujučy zvyčcy tarmaziŭ na čyrvonaje i paviartaŭ, dzie treba. Pierad vačyma byli nia vulicy j śvietłafory, a žudasnyja padrabiaznaści hetych rodaŭ “biez składanaściaŭ” i malupasieńki čyrvonieńki syn. Čym bližej padjaždžaŭ da domu, tym macnieła tryvoha. Paŭlinka kinułasia da mianie, ledźvie ja vyjšaŭ ź liftu.

“U ciabie bracik, Paŭlinka, u mamy ŭsio dobra”.

Jana palacieła da telefonu raspavieści pra navinu babulam-dziadulam, rodzičam, siabram i ŭsim-usim.

Ja nabraŭ žončyn mabilnik, jon maŭčaŭ. Nabraŭ numar raddomu. Mnie strymana adkazali, što pakul źmienaŭ niama. Paśla nabraŭ numar Lidy.

Potym naliŭ sabie trochi kańjaku i pad ščaślivaje ščabiatańnie Paŭlinki zapluščyŭ vočy.

…Ja znajšoŭ sabie žonku ŭ vioscy. Maci ad hetaha šaleła. Ad padkreślena-racyjanalistyčnych razvažańniaŭ (“Ale miarkuj sam. Tabie, z tvajoj budučyniaj…”) jana pierajšła da vulharnych histeryk z krykami “Niaŭdziačnaja skacina!” dy razmazvańniem pa ščakach ślozaŭ i šminki. Apošnim arhumentam było: “I kab ja hetaj sučki tut nia bačyła!”. Jana ćviorda spadziavałasia, što, pazbaviŭšy žytła, viernie svajho marnatraŭnaha syna. Ale pra heta ŭžo nie mahło być movy.

Upieršyniu ja pabačyŭ Janiu paśla daždžu. Na ziamli jašče zastavalisia niastojkija rečyščy, prakładzienyja niastojkimi ž daždžavymi ručainami. Butony na jaźminie nabryniali da apošniaj mahčymaj kropki i, zdavałasia, čakali niejkaj kamandy, kab razam paraskryvacca ź lohkim chrabuścieńniem. Z-za hetaha kusta jaźminu jakraz i vyviernułasia Jania.

Mnie padałosia, što ja začapiŭsia za jaje pozirkam, jak čaplajecca hačok za bahavińnie. I ŭžo nia moh adarvać vačej.

Pryhožych žančynaŭ vielmi niašmat. A jejnaja pryhažość była idealnaj, biezdakornaj, nadzvyčajnaj. Na Jani była karotkaja krymplenavaja sukienka, biezumoŭna modnaja hadoŭ dvaccać tamu, kali jaje j pašyli na kahości ŭ dva razy šyrejšaha stanam za dziaŭčynu. Na nahach plaskali raźbityja mužčynskija basanožki prykładna adnaho vieku z sukienkaj, a na rukach siadzieła saplivaje, da niemahčymaści zapeckanaje hlinaj dzicia. Zdavałasia, ad jejnych zaharełych noh, rastrapanych vałasoŭ, tvaru išło źziańnie.

Jana stała majoj žonkaj.

Paźniej mianie časam pakołvała pačućcio viny: Jania mahła b prasłavicca svajoj pryhažościu na ŭvieś śviet. Ja trymaŭ kahaniec pad spodam. Ale ŭ vioscy źjavilisia nie pradstaŭniki madelnaha biznesu z Paryžu, a studenty ź Miensku. Los, značyć, rasparadziŭsia tak — supakojvaŭ ja siabie.

Strymanaja i maŭklivaja, niecikaŭnaja, jana nikoli ničoha nie pytałasia i trymałasia chałodna. Słova ź jaje było nia vyciahnuć. Užo paźniej, uvosień, kali ja pačaŭ pryjaždžać kožnyja vychodnyja, jana časam razhavorvałasia. Bałbatała hadzinami. Ja ŭžo viedaŭ, što jana z trojki na trojku skončyła dziesiacihodku. Jaje manalohi nie byli ani śvieckimi, ani bliskučymi: aŭtałaŭka pryviezła čakaladu, a krupaŭ nie pryviezła; parasia zvaliła zaharodku; Juzika pakusali pčoły; Chavialučka z Maŭručkaj pavadzilisia na sienažaci z-za działak; vybuchnuła hrubka; biarozaŭskija chłopcy pabilisia z-za Tani, a Tania ŭciakła na matacykle z haršunkoŭskim Hryškam… Usio jejnaje žyćcio było jak na dałoni, ale mnie zdavałasia, što niešta tajemnaje prahladaje ź jaje vačej.

Jania chacieła za mianie zamuž. A jaje baćki byli suprać. Dakładniej, suprać nie byli, ale nia radavalisia. Jejny brat Vićka, baćka taho małoha zamurzača, ź jakim ja pabačyŭ Janiu ŭpieršyniu, vylezšy z-pad traktara, stuknuŭ mianie pa śpinie (pavinšavaŭ) i spytaŭsia, dzie my budziem žyć. Viadoma, u Miensku! Dyj Lida prapanavała mnie ŭ karystańnie svaju adnapakajoŭku.

Viasiella nie rabili. Maci nie daravała mezaljansu i nie pryznała takoj niaviestki, a ŭ baćki, jasnaja štuka, nie stavała duchu piarečyć. Baćki Jani chacieli byli zrabić viasielle ŭ vioscy, ale tut nie pahadziŭsia ja. Jany nie razumieli, jak heta tak: bieź viasiella, nie pabačycca sa svatami, ale maŭčali. Sivym listapadaŭskim dniom my viarnulisia z ZAHSu ŭ Lidzinu kvateru na dvanaccatym paviersie, dzie ŭ trubach huła vada, za ścienami — viecier, a na kuchni volna hulali prusaki.

Niepryhladnaść zašmulanych ścienaŭ dla nas była niaŭznač. Tak u pieršuju noč, i ŭ našyja pieršyja dni, i miesiacy, i hady…

Hospadzie Boža, jak niezaŭvažna prabiehli dziesiać hod! Ciapier, siedziačy ŭ fateli, ja šukaŭ złom, jakoha, mahčyma, nie zaŭvažyŭ niedzie siarod hetych niezaŭvažnych hadoŭ.

Lida niejak skazała mnie: “Jołup ty stary. Chiba ty nia bačyŭ, što jaje nielha adtul vyvozić? Pradukt nie padlahaje transpartavańniu. A zaraz, — jana prykuryła ad niedapałka novuju cyharetu i zaciahnułasia, — zaraz abo daviadziecca vykidać sapsavany pradukt, abo spažyviec, jaki jaho pakaštuje, atrucicca”.

Lida zaŭsiody vyznačałasia dušeŭnaściu, cyničnaściu, vostrym padbarodździem, mahutnaj dušoj i trapnaju movaj. Razmova hetaja adbyvałasia tady, kali my ź Lidaj dajšli da miažy, za jakoj našaje doŭhaje, viernaje, jašče sa studenctva, siabroŭstva pavinna było abo zrabić nas paluboŭnikami, abo skončycca. My abrali pieršaje.

…Paŭlinka, źziajučy, prybiehła sa słuchaŭkaj: na tym kancy drotu hareli žadańniem pavinšavać mianie sa spadkajemcam. Telefon nie acichaŭ uvieś viečar.

Z ranicy, adviezšy Paŭlinku ŭ škołu, ja skiravaŭsia ŭ špital. Doktarka pryniała mianie surjozna: “Na žal, u vašaj žonki majucca ŭsie prykmiety psychičnaha zachvorvańnia. Jana nieadekvatna reahavała, u jaje raspačałosia sapraŭdnaje bujstva. Pry takich symptomach pakazanaja špitalizacyja ŭ specyjalizavanaj ustanovie. Nam daviałosia advieźci jaje ŭ Navinki...” Jana zrabiła paŭzu, kab dać mnie mahčymaść zapytacca, ale, pakolki ja maŭčaŭ, praciahvała: “Z chłopčykam usio narmalna. Na zajzdraść zdarovaje dzicia. Na praciahu piaci dzion my patrymajem jaho ŭ nas, jak heta i praduhledžana damovaj. Kali spatrebicca, možam patrymać da miesiacu, ale vam pryjdziecca dadatkova zapłacić. Nakont koštaŭ źviarniciesia ŭ buhalteryju”.

U Navinkach mnie nie dazvolili pabačyć žonku i nie zrabili nijakich prahnozaŭ. Doktarka, nia hledziačy ŭ vočy, abciakalna paraiła pryjechać zaŭtra, a lepš — pazaŭtra abo pry kancy tydnia. Tady budzie vidać.

Ja pryjechaŭ na nastupny dzień, choć moh hetaha nie rabić. Pabačyć Janiu mnie dazvolili tolki praz tydzień. Jana lažała ŭ łožku, pryviazanaja ramianiami, i pusta hladzieła ŭ stol. U pałacie śmiardzieła. Pad rasšpilenaj kazionnaj kašulaj u Jani prahladalisia binty.

— Małako prybyło, — patłumačyła doktarka ŭ adkaz na moj zapytalny pozirk. — Pačaŭsia mastyt, daviałosia ŭskryć hnajnik. My zrabili tuhuju pieraviazku, kab spynić łaktacyju.

— Chto vyrašaje pytańnie ab vypiscy?

— Zahadčyk adździaleńnia, ale vašu žonku nielha vypisvać. Nia moža być i movy.

Na praciahu ŭsioj majoj tyrady zahadčyk adździaleńnia nie ŭźnimaŭ vačej ad stała. Hranična adsutny čałaviek, jakomu hranična nadakučyła kožny dzień čuć i havaryć adno i toje. Jon tolki admoŭna pachitaŭ hałavoj. Jašče chvilina — i, kab źviarnuć na siabie ŭvahu, ja špulnu jamu ŭ hałavu… nu, chacia b hety stos tečak.

Zahadčyk adździaleńnia ŭvažliva pahladzieŭ na tečki.

— Vy nie razumiejecie, što vas čakaje. Vašaj žoncy patrebna lačeńnie i prafesijny dahlad.

— Pałatnaja doktarka skazała, što vierahodnaść adužańnia mizernaja. Dyk pra jakoje lekavańnie vy havorycie?

— Jana varjatka. Jaje treba paŭstrymvać.

— Vypisvajcie!

Janiu vypisali pa zahadzie hałoŭnaha doktara kliniki. Jaje vieźli na špitalnaj mašynie, ja jechaŭ śpieradu, pakazvajučy darohu, i razmaŭlaŭ praz mabilnik ź Lidaj. Lida nia vykazała nijakich emocyjaŭ, tolki skazała, kab ja nie chvalavaŭsia. Jana, Lida, usio zrobić.

Kali Janiu na nasiłkach unosili ŭ padjezd, z taksoŭki vyjšła siadziełka. Doma jana pierš-napierš pamyła ruki dy pieraapranułasia, a potym, adchiliŭšy maje prapanovy dapamahčy, uziałasia paradkavać Janiu.

Lida znajšła sapraŭdnuju prafesijanałku. Pra heta śviedčyli i habaryty, i kamienny vyraz tvaru. Siadziełka źniała pieraviazku ź Janinych cycak. Adna ź ich, vialikaja, ź sinimi žyłkami, pyrskała małakom, a druhuju, nievialičkuju, naŭskasiak pierakreślivała ahidnaje švo. Chutka i zhrabna siadziełka abmyła j pieraapranuła Janiu. A kali taja raptam z krykam uskinułasia z łožka, bryvom nie varuchnuŭšy, pierachapiła jaje i trymała, pakul taja nie zvaliłasia biaź siłaŭ. Potym žančyna pryviazała Janiu da łožku ramianiami, jakija pryniesła z saboj.

Ciapier tre było biesterminova adprasicca z pracy i zabrać dadomu chłopčyka.

Ja byŭ nastrojeny pry patrebie naahuł zvolnicca, ale nijak nie čakaŭ, što šef — hety sknara, jaki za rubiel šašu nosam prapora, a spravaj honaru ličyć choć na dalar abduryć kožnaha klijenta — vyjdzie z-za stała i praciahnie mnie kapertu:

— Zajmajsia, kolki budzie treba. Dapamohu ŭ pamiery miesiačnaha zarobku budzieš mieć štomiesiac. Trymajsia, i vinšuju z synam!

— Čamu vy nie kupili dziciačaj sumiesi? — spytałasia siadziełka, kali ja prynios dadomu skrutak pialušak i koŭdračak, u jakim pavarušvaŭsia chłopčyk.

— Bo jaho budzie karmić mama.

— Vašaj žoncy pryznačanyja leki. Jany paškodziać maleńkamu.

— My nia budziem davać joj lekaŭ. Jania budzie karmić syna, pakul budzie małako.

— Vy sami varjat, — skazała mnie siadziełka. — Karmleńnie cyckaj supraćpakazanaje pry psychičnym zachvorvańni. Vy musicie zvažać na praviły.

— Ja vas najmaŭ nie dla taho, kab vy krytykavali maje pavodziny.

Jana pamaŭčała.

— Mianie zavuć pani Alimpija. Zaraz ja scadžu małako vašaj žonki — paśla lekaŭ heta nieabchodna. Pakul chłopčyk śpić, paježcie. Ja zhatavała amlet.

Pani Alimpija źnikła.

Ja sieŭ kala dziciačaha łožačka, uzirajučysia ŭ maleńki tvaryk. Moj chłopčyk, maje čatyry kili vahi, ty pačynaješ svajo praŭdzivaje isnavańnie, pieraviarnuŭšy majo žyćcio, a ja navat nia viedaju, jakija epitety prydatnyja, kab jaho akreślić. Ja nia viedaju, jak dapamahčy tvajoj mamie, i navobmacak, u ciemry idu tam, dzie možna naśmierć zabicca i pry poŭnym śviatle. Ale ja idu, i ty, maleńki, dapamožaš mnie… Bomknuŭ zvanok. Viarnułasia sa škoły Paŭlinka.

 

* * *

Pastupova žyćcio ŭvajšło ŭ kalainu. Pani Alimpija pierajechała da nas. Ja navučyŭsia spavivać małoha i vyciskać sok ź jabłyka. A maja dzieviacihadovaja Paŭlinka ździŭlaje mianie ŭsio bolš i bolš: takoj piaščoty, takoj sapraŭdnaj lubovi da Danika ja ad jaje i nie čakaŭ. Jana lohka supakojvaje małoha, kali ŭ mianie ničoha nie vychodzić. Pryjemna hladzieć, jak Danik paśmichajecca, machaje ručkami-nožkami i ŭsimi siłami vykazvaje zadavalnieńnie, kali Paŭlinka padychodzić da jahonaha łožačka. Da maci Paŭlinka nie padychodzić, nikoli pra jaje nie havoryć, navat nie nabližajecca da dźviarej pakoju, dzie taja lažyć — abarončaja reakcyja na niezrazumiełaje, niepieranosnaje dla dziciaci hora.

A Jania ŭ tym samym pierji. Stabilna. Kolki razoŭ u jaje byli hetyja prypadki šalenstva, kali jana niekudy irviecca, bjecca, kryčyć. Ja z paroha — pani Alimpija kateharyčna nie padpuskaje mianie ŭ takija časy da žonki — usłuchoŭvajusia ŭ jaje tryźnieńnie, marna imknusia adšukać u im sens. Reštu času jana abyjakava, adstaroniena, moŭčki siadzić abo lažyć, i pohlad jaje nie skiravany nikudy, a časam — byccam usiaredzinu, u siabie. U takija chviliny ja pačynaju spadziavacca, što jana ŭsio ž adužaje. Ale takija momanty niačastyja.

 

* * *

A jašče ja nie mahu jeści toje, što tut jaduć. My ź Vićkam, jak byli małyja, čaplalisia da babuli: “Babo, my jeści chočam!” Jana, byvała, zaniataja, stomlenaja, sa złości kidała: “Nasiaru vam u horła!”. Dyk i heta było b smačniej za toje, čym tut žyviacca i za što addajuć hrošy.

Jany tut myjucca pa try razy na dzień dy pudrać dupy, a sami z brudu nie vyłaziać. Kupki sabačaha dy čałaviečaha haŭna skroź — takaja stalica. Plujuć i ŭ modnych botach chodziać pa naplavanym. Truny pavapnienyja. Jak i hetaja Lida.

Niadaŭna ja pryśniła babulu. Na niejkim źziajučym viečarovym poli jana padyšła da mianie i, pakłaniŭšysia, jak by niejkamu ahranomu, zapytała, ci para ŭžo žać žyta. I praciahnuła mnie try kałaski. Ničoha strašnaha nie było ŭ hetym śnie, naadvarot, tvar babuli byŭ taki čysty i łahodny, jakim nikoli nie byvaŭ pry žyćci, ale serca majo zakałaciłasia ad strachu.

Kali b babula ź dziedam ustali, jany b nie paznali hetaha śvietu, bo ničoha ichnaha nie zastałosia. Nia tak havorać, nie takuju ježu jaduć, nadvorje inšaje, ziamla admianiłasia. Niama miažy, dzie była miaža; niama zimy, dzie była zima. Niama chaty, niama carkvy. Jany nie zrazumieli b, pra što havorać, nichto nie zrazumieŭ by ich. Draty, mašyny, ludzi, jakich stała tak mnoha, što niemahčyma zapamiatać ich imiony… Apošnija mahikanie — heta jany. My — užo čužynskaha plemieni. Nia viedajem zamovaŭ, naśmiajalisia z prymchaŭ, a ciapier jany buduć śmiajacca z nas, pierastreŭšy nočču na brukavancy, pad staroj jabłyniaj, dzie byŭ chutar la bałota…

Ale što ja tut rablu? Nie adkryvaju rota, nie kiruju saboj. Pozirki, jakimi mianie akidvajuć, drapajuć mnie skuru. Navošta mnie heta? Navošta ja druźvieju tut, a čas chucieńka-chucieńka płyvie z palcaŭ, kalužyny jaho pierasychajuć, pakidajučy sparachnieły pył… Čas paskarajecca, i ja nie paśpiavaju za im, padaju. I tolki vypiŭšy try čarki, pierastaju zaŭvažać, jak krucicca ziamla, a razam ź joju — budaŭničy kran u aknie. Ja pierastaju čuć ahidnuju melodyju horadu, ale ja zabyłasia i na cichuju melodyju iślandzkaha mochu dy ščyraha piasku, i chutka mianie pačynaje vanitavać...

Moj pozirk zatrymlivajecca na niehablavanych doškach płotu vakoł novaje budoŭli, na tresačkach i kamiačkach brudu, i, pakul tralejbus kružlaje vakoł płoščy, ja adčuvaju, jak pa čarzie admaŭlajucca słuchacca serca, nyrki, vantroby, paddyšša, lohkija, ciahlicy, stavy… Urešcie pačynaje buntavacca dzicia, varušycca i varušycca ŭ bruchu, ja čuju jahonyja stohny — stohny istoty, jakaja nia moža vyprastacca, jakuju ja naradžu nieviadoma dla čaho, nieviadoma dla kaho… Apošniaj mianie pakidaje duša, i, pierš čym adyści, jana žalicca: “A hetaja Lida? Jana tak mnoha havoryć, a ja navat nie mahu adkryć rota, bo nie chaču, kab ź mianie śmiajalisia. A ja ž namnoha pryhažejšaja za jaje!..”

 

* * *

Hulajučy z Danikam abo padpierazaŭšysia chvartuškom u kuchni, la pijanina z Paŭlinkaj abo za kavaj z pani Alimpijaj, ja ŭvieś čas dumaŭ pra Janiu. Tolki ciapier, kali jaje i čałaviekam možna było nazvać davoli ŭmoŭna, ja zrazumieŭ, što jana dla mianie značyć. Praz našu kvateru prajšli tłumy psychaterapeŭtaŭ, ihłakałolnikaŭ, hameapataŭ, prafesaraŭ i dacentaŭ. Časta, kali nichto nia bačyŭ, ja padoŭhu ŭhladaŭsia ŭ abyjakavy da niepraniklivaści Janin tvar. Ci chavałasia tam, za im, u čyrvonaj ciemry cieła, niezaŭvažnaja substancyja duchu? Ci žyŭ jon tajemna tam, zakuty chvarobaj, ci pakinuŭ jaje? A kali žyŭ, što ciapier bačyła pierad saboj maja žonka?

Nia viedaju, što mianie padšturchnuła patelefanavać. Moža, toje, što ŭ paŭsiadzionnaści pryniata nazyvać “losam” abo “boham”, a moža, što inšaje. Tak ci inakš, ja nabraŭ 8-hudok-01522253143, i Vićkaŭ basisty hołas adkazaŭ “Słuchaju!”, a nazaŭtra švahier zvaniŭ u našyja dźviery.

Čas nia byŭ litaścivy i da Vićki. Sam jon azyznuŭ, tvar staŭ šyroki, hołas — hłuchi. Adnak, pačuŭšy hety hołas, Jania paviarnuła na jaho hałavu, a takoha nie było ŭžo mnoha miesiacaŭ.

Ciapier ja viedaju: kali rozum viartajecca da čałavieka, heta padobna da taho, jak chmara spaŭzaje z sonca.

Vićka, zaŭvažna chvalujučysia, zajšoŭ u pakoj.

— Jania, hlań na mianie, — skazaŭ jon.

— Vićka.

I heta było pačatkam vyzdaraŭleńnia. Amal adrazu Jania paprasiłasia “dadomu”, u viosku, i kvoła ŭśmichnułasia. Ja nie paśpieŭ strymać Paŭlinki, jakaja ź jenkam kinułasia da maci i hučna zapłakała. Upieršyniu za hety čas zapłakała i Jania — a tolki što ž paśmichałasia, taksama ŭpierša… My pierahlanulisia z Alimpijaj, i ŭ vyrazie jaje tvaru ja pabačyŭ... Pabačyŭ toje, što možna było pabačyć. Paśla doŭhich dzion i biaskoncych hadzinaŭ šalenstva, kali žyły na łobie chvoraj napinalisia ad napruhi tak, što zdavałasia — łopnuć, paśla tupoj zaciataj maŭčanki Jania znoŭ viartałasia da nas. I samaje dziŭnaje — jak imkliva heta adbyvałasia.

Mianie jana taksama paznała.

“Heta dobra, tak i treba,” — niby zamovu, paŭtarała pani Alimpija.

Ja pavioŭ Vićku viačerać.

— Jasna, — šaptaŭ mnie Vićka ŭ kuchni, — jasna, jaje treba advieźci da nas! Chata vialikaja, — Vićka rasčyrvanieŭsia i raz-poraz abciraŭsia siniaj nasoŭkaj, zaŭvažna radujučysia, što jana ŭ jaho jość, — chočacie — u nas žyvicie, chočacie — u starych. Jasna, treba jechać, pra što mova! — jon nijak nia moh viarnucca da raŭnavahi paśla pabačanaha i instynktyŭna namahaŭsia spraścić usio, kab dajści da ładu. — Vielmi prosta! Pažyviecie na śviežym pavietry, viasna idzie, ciopła, syradoju papjecie, karysna ž i joj, i dzieciam.

Ja dobra razumieŭ: nasamreč heta nia vielmi prosta i navat vielmi niaprosta. Jak my pieraniasiem hetaje dzikaje žyćcio z zaŭsiody brudnymi rukami i praźmiernym soniečnym apramieńvańniem? Ale byŭ peŭny, što jechać treba. Čamu byŭ peŭny? Nu, jak skazać… Chutčej za ŭsio tamu, što kachaŭ žonku.

Pozna nočču, kali ŭsie, akramia biassonnaj Alimpii, spali, ja vyjšaŭ z domu. Ledźvie nie skazaŭ “z chaty”, ale pakul što heta nie adpaviadała praŭdzie žyćcia. Hetaja samaja praŭda žyćcia pahnała mianie praz horad da Lidy — ja musiŭ prasić prabačeńnia. Na zvarotnym šlachu prypyniŭsia na moście i vyjšaŭ z mašyny. Pad čornaj vadoj, jakaja adbliskvała načnymi ahniami, nia bačna było toŭstaha słoju mułu na dnie, ale jon tam byŭ. Tudy, u muł, da nievyniščalnych śvisłackich rybaŭ, žabacińnia i najpraściejšych, ja kinuŭ spačatku adnu, paśla druhuju zavušnicu sa smarahdami — škielcy, tandeta, fetyš, nia varty nazvy. Tudy ž palacieŭ i futaralčyk.

Ja zavodziŭ mašynu i paśmichaŭsia, jak durań, ujaŭlajučy siabie za styrnom traktaru.

Doma było cicha. Alimpija zasnuła, a Jania, vyprastaŭšysia na łožku, nia spała — čakała mianie.


Kamientary

Ciapier čytajuć

Raptoŭna pamior papularny błohier Mikita Miełkazioraŭ

Usie naviny →
Usie naviny

Katalikam Minska-Mahiloŭskaj dyjacezii dazvolili nie paścić 2 studzienia3

Śpiavak Dźmitryj Kałdun pakazaŭ svaju minskuju kvateru niedaloka ad Drazdoŭ ŠMAT FOTA22

Bił Klintan, Majkł Džeksan i Mik Džahier. Kaho možna znajści ŭ novych dakumientach sa spravy Džefry Epštejna10

U Śvietłahorskim rajonie mužčyna trapiŭ pad kryminałku za žadańnie bačyć z doma raku8

Padčas pažaru ŭ Stolinie paciarpieli 7 dziaciej

Stała viadoma, chto stanie chedłajnieram kancerta kala minskaha Pałaca sportu 1 studzienia11

Ahient, jaki złamaŭ sistemu. Historyja žyćcia i pieramohi Lecha Vałensy29

«Babulina krynka» zrabiła čyrvona-zialony tvarožny syrok vahoj amal 10 pudoŭ FOTAFAKT11

U Biełarusi pradajuć niezvyčajnuju dalaravuju banknotu pa canie ŭ 40 raz bolšaj za kurs

bolš čytanych navin
bolš łajkanych navin

Raptoŭna pamior papularny błohier Mikita Miełkazioraŭ37

Raptoŭna pamior papularny błohier Mikita Miełkazioraŭ

Hałoŭnaje
Usie naviny →

Zaŭvaha:

 

 

 

 

Zakryć Paviedamić