«My farbavali jajki tolki nočču». Jašče ŭ siaredzinie minułaha stahodździa Vialikdzień u Biełarusi śviatkavali inakš
Modnych bułak, pazałočanych jajek dy instahramnych košykaŭ jašče nie było, ale byli svaje admietnyja rytuały rychtavańnia da śviata, novyja chustki, jakimi chvalilisia, śviatočnyja pieśni i tradycyi, pieradavanyja z pakaleńnia ŭ pakaleńnie. U vioskach — jašče bolej. Tam Vialikdzień byŭ nie prosta relihijnaju dataju. Heta było hałoŭnaje śviata, da jakoha pačynali rychtavacca jašče ź zimy. «Biełsat» staranna sabraŭ vielikodnyja ŭspaminy našych babul i dziadulaŭ dy baćkoŭ z roznych kutkoŭ Biełarusi, kab i my nie zabylisia, jak biełarusy śviatkavali Vialikdzień 50 hadoŭ tamu.

«Vialikdzień — heta było jak novaje žyćcio. Pračynaješsia — i byccam uvieś śviet čyściejšy staŭ, — zhadvaje spadar Mikoła z-pad Pinsku. Jon pamiataje Vialikdzień, kali jamu było dvanaccać. — Na dvare — šaścidziasiatyja. Tady navat televizaraŭ amal ni ŭ kaho nie było, adnak u kožnaj chacie byli vielikodnyja jajki, ciopłaja pieč i śpiečanyja bułki».
Śviata, jakoha čakali ź zimy
U vioskach Vialikdzień byŭ hałoŭnym śviatam hoda. Bolš čakanym za Novy hod.
«My da Vialikadnia hatavalisia ź lutaha. Mama kazała: «Kali nie budzieš dobra siabie pavodzić, jajka budzie bialavaje». A ŭ nas ža ž biez čyrvonaha jajka — soramna! — śmiajecca surazmoŭca. — Jašče ŭ lutym mama kvasiła buraki. Kazała: «Budzie smačny boršč i čyrvonyja jaječki».
U 1960—70-yja hady ŭ vioscy ludzi nie čakali kalendara. Havaryli: «Kali sonca inakš paciapleła — čas rychtavacca da vialikaha śviata».
Usio pačynałasia z čyścini. Pieč myłasia, chata vyskrabałasia z kutoŭ, vybivalisia pościłki, pierabiralisia ŭsie skryni.
Chata musiła być jak duša — čystaja, hatovaja pryniać śviatło. Da Vialikadnia jaje naležała vybielić — ścieny i stoli. Dla hetaha z chaty vynosili ŭsiu meblu, časam navat adnu noč spali na padłozie.
«Čakali hetaha dnia, dahetul pamiataju, jak spali ŭ hołaj chacie, śmiajalisia ŭsiu noč, a na dušy — adčuvańnie nadychodu śviata», — zhadvaje mužčyna.

«Nie prosta ŭpryhožvańnie: to była mahija»
Jajki farbavalisia tolki naturalnym. Cybulnaje šałupińnie — amal uva ŭsich. A na Paleśsi čaściakom jašče i kvasnymi burakami. Jašče kłali na jajka listočki, abhortvali nitkaj i varyli. Heta było nie prosta ŭpryhožvańnie: to była mahija. Jašče dla koleru dadavali nastoj dubovaje kary, łušpińnie ad jabłykaŭ, travu — usio nadavałasia. Jajki možna było farbavać navat biarozavymi listočkami, kab jany zialonyja byli.
Usio rabiłasia ŭ cišyni.
«My farbavali jajki tolki nočču. Kab nichto nie bačyŭ, a to nie atrymajecca pryhoža. Trymali ich u kvasie, a potym nacirali sałam — dyk blask byŭ, jak u škła», — uspaminaje spadarynia Hienia z-pad Tałačyna.
Farbavali jajki navat tyja, chto nie chadziŭ u carkvu, bo vieryli: hetaja tradycyja — macniejšaja za lubyja palityki i časy.
«Kožny z nas, chto chacia b raz u žyćci trymaŭ u rukach jajka, pafarbavanaje buračkom, adčuvaŭ, što heta nie pra ježu, a dla niekatorych navat nie pra vieru, a niešta pra dom, maci i suviaź z prodkami. Kožnaja drobiaź była važnaja. Bo ludzi vieryli: jak sustreniem Vialikdzień, tak uvieś hod i pražyviom», — zhadvaje spadar Mikoła.
Bułki jahonaja maci piakła ŭ Čysty čaćvier, a kali jany ŭžo byli hatovyja, nie staviła ich astyvać na stoł — niesła akuratnieńka na svoj łožak i prykryvała, kab pravilna dajšli, «u ciepłyni dy ŭ pašanie».

«Jak zvyčajna na Vialikdzień z chaty nie vychodzili»
«Oj, dzieci maje darahija, kab ža vy viedali, jak my Vialikdzień raniej čakali, — pačynaje apovied spadarynia Hanna z Haradzienščyny. — Nočču išli ŭ carkvu, tam słužba doŭhaja była, ale cikava! A jak damoŭ viartalisia, to treba było iści pa rasie na raku, basanož, kab na ŭvieś hod zdaroŭje było».
Jak zvyčajna na Vialikdzień z chaty nie vychodzili, usio musiła być asablivaje. Heta byŭ dzień, kali dźviery nibyta adčynialisia ŭ novaje žyćcio. Heta navat składana patłumačyć, ale nibyta dychałasia ŭ hety dzień inakš.
«Nie paśpieješ vyjści z chaty, jak z usich bakoŭ: «Chrystos Uvaskros!» Na heta adkazvali: «Sapraŭdy Uvaskros!» — i całavalisia try razy, jak u vialikaj siamji, i abdymajuć, i jajka sunuć u ruki», — zhadvaje spadar Mikoła.
Jajka było simvałam miru i ładu. Nie tolki aśviačonaje, ale i padoranaje z ruki — jak žest zyčlivaści. Časam navat kazali: «Ty mnie nie vorah, jak majo jajka nie pustoje».
«My z bratam chadzili pa vulicy i bilisia jajkami. U kaho jajka tryvałaje, toj pieramožca! Byli svaje čempijony ź ćviordym bokam, usie vioski viedali, u kaho nieprabiŭnoje», — śmiajecca spadarynia Ludmiła z-pad Kareličaŭ.
U šmat jakich miascovaściach byli svaje tradycyi. Na Lidčynie ŭ Vialikdzień hulali ŭ kačańnie jajek z hary: čyjo dalacić dalej, tamu budzie ščaście. Na Paleśsi vadzili karahody vakoł carkvy ci na kładcy, śpiavali vielikodnyja pieśni, admysłovyja «vielikodnyja hai» — adrazu paśla skančeńnia ŭ carkvie słužby.
A ŭ Danilevičach Lelčyckaha rajonu jość niezvyčajny kamienny kryž: jaho miascovyja žychary nazyvajuć nie inakš jak «dziaŭčynkaju». Hety staražytny znak šanujuć nie tolki jak chryścijanskuju śviatyniu, ale i jak jazyčnickaje kapišča — miesca, dzie zdaŭna prosiać dobraha losu. Na Vialikdzień da kryža prynosiać jajki, bułki, cukierki, a časam navat žanočyja azdoby — sukienki, karali. Ludzi vierać: kali pakinuć na śviata «dziaŭčyncy» padarunak i zahadać žadańnie, jano spoŭnicca.
U niekatorych vioskach zachodniaj Biełarusi isnavaŭ zvyčaj adviedać chrosnych. Nie chrosnyja dziaciej, jak ciapier, a naadvarot: dzieci i moładź išli da chrosnych baćkoŭ z padarunkami dy pieśniami, a tyja častavali i davali «na jajki».
«Mnie niejak chrosnaja padaryła čyrvonyja pančochi. Samyja pryhožyja! Ja ich potym uvieś travień nasiła i navat u carkvu chadziła tolki ŭ ich», — z uśmieškaju zhadvaje spadarynia Nina ź Lepielskaha rajonu.

«Vialikaja niadziela biez ščaścia nie byvaje»
«Navat kali chleba nie chapała, na Vialikdzień pavinna było być niešta novaje: chustačka, fartušok ci chacia b pacierki. Inakš — soram pierad Boham i ludźmi», — zhadvaje spadarynia Nina.
Dziaŭčaty mieralisia chustkami, jak siońniašni Instagram — vobrazami.
«Ty bačyła, što Nadzia z Zachodniaj vulicy sabie nabyła? Błakitnaja, z załatymi kvietkami — musić, dziadźka z Połacku pryvioz». Heta byŭ cichi konkurs pryhažości, ale biez zajzdraści. Vo jak było, — zhadvaje žančyna. — Chłopcy ŭ śviata vychodzili ŭ pieršych čaravikach paśla valonak».
Dla kahości Vialikdzień byŭ najlepšym uspaminam dziacinstva, dla kahoś — dniom, kali ŭpieršyniu pabačyli budučuju žonku la carkvy. A jašče kazali: «Vialikaja niadziela biez ščaścia nie byvaje». Tamu ludzi śviacili nie tolki jajki, ale i maryli ŭ hety dzień — maŭkliva, praź ścipłuju malitvu.
Na stale nie musiła być ničoha lišniaha, ale było ŭsio najlepšaje. I navat kali nie stavała hrošaj, da Vialikadnia pakidali samaje dobraje. Sała chavali na śviata, kuračak nie bili, kab jakraz pierad śviatam padać «niešta dobraje». U kaho byli karovy — pakidali masła. U kaho była pieč — piakli chleb. A kali nie było svajoj — susiedzi dzialilisia.
«Tata štohod rabiŭ kvas na chlebie. Jon da śviata akurat daśpiavaŭ — byŭ mocny, jak voin, — śmiajecca spadarynia Viera ź Viciebščyny. — Na stale była vymačanaja ŭ haračaj vadzie kaŭbasa, narychtavanaja jašče vosieńniu; tvarožny syr, adcisnuty ŭ marlevym vuzielčyku; sałodkija bułački, chleb. A ź imi — chaładnik ź jaječkam dy z buračkom. Pach hety dahetul pamiataju. Jašče rabili chaładziec, tarkavali chren, hurki z bočki dastavali».
«Jak Vialikdzień praviadzieš, tak hod i pražyvieš»
Dla dziaciej heta byŭ najščaśliviejšy dzień u hodzie. Bo chto ž nie čakaŭ vielikodnaha «pryłunańnia» — kali tata ci maci kažuć: «Hladzi, što tabie zajčyk prynios!» Heta moh być kavałak šakaładu, pryhoža pafarbavanaje jajka ci nievialičkaja cacka. Ale toje, jak heta padavałasia, rabiła z drobiazi cud.
A jašče važny byŭ košyk. Nie jaki pryjšoŭsia pad ruku, a asoby, pryhožy, azdobleny vyšyvanym ručnikom. U im — jajki, kavałak chleba abo bułki (kali byŭ), kavałačak sała, časam — syr abo kavałačak kaŭbasy. Ale hałoŭnaje — usio musiła być zroblenaje svajmi rukami. Nichto nie nios u carkvu kramnaha.
«U nas u košyku było vosiem jajek. Pa adnym na kožnaha — tatu, maci, nu i na nas piaciarych. Jašče adno — dla tych, kaho ŭžo niama. My jaho potym kłali na mahiłku, kali išli na Radaŭnicu», — apaviadaje spadar Mikoła.
Ale nie ŭsie ŭ Biełarusi naviedvali mohiłki na Radaŭnicu. Na druhi ci treci dzień paśla Vialikadnia — u roznych rehijonach na svoj ład — ludzi išli na mohiłki. Heta byŭ śviaty abaviazak.
«I heta nie było sumnaje — heta było śvietłaje: pamiać, pavaha, častka žyćcia, u jakim miortvyja i žyvyja — pobač», — raskazvaje spadarynia Hienia ź Viciebščyny. Jejny baćka zaŭsiody kazaŭ: «Pamierłyja taksama čakajuć Vialikadnia».
Mohiłki prybirali zahadzia. U biełych chuścinkach, košykami ź ježaj — dla tych, chto adyšoŭ.
«Mama vučyła: na mahile — nie płakać. Treba sieści, zhadać, pahavaryć cicha. Pakłaści kavałačak chleba, a astatniaje źjeści razam, pamalicca i pajści dadomu», — adznačaje surazmoŭca.
Časam na mohiłkach śpiavali. Starejšyja žančyny — paminalnyja pieśni.
«A dzieci biehali pamiž kryžami i nie bajalisia. I heta nie ličyłasia čymści drennym, jak ciapier u carkvie kažuć. Bo śmierć nie padavałasia nam jak niejki žach, my razumieli heta jak praciah žyćcia. Prosta my tut, a jany ŭžo tam, pajšli dalej», — tłumačyć spadarynia Hienia.
Na Paleśsi na mohiłki nasili nie tolki ježu, ale i novuju chustku abo kašulu — «kab nie mierźli tam». U niekatorych miascovaściach navat stavili na kryž padśviečnik — «kab było vidać, što pra jaje pamiatajuć».
«My, moža, i Boha nie razumieli, ale čamuści viedali: kali ŭ Vialikuju niadzielu nie pryjści da pamierłych — jany pakryŭdziacca. I hod budzie ciažki», — kaža spadar Mikoła.
Kamientary