Biełaruskamoŭnyja farysei taksama byvajuć, piša na svaim błohu Siarhiej Astraviec.
Lublu rok-muzyku. Eat me, drink me! — krychu pa-bluźniersku vyhukaje Marilyn Manson. I ŭvieś anturaž hatyčna-kryvava-žudasny. Ale ŭsio heta niby. Usio heta hulnia, maskarad, šoŭ-biznes. Nasamreč, za lokajskim saładžavym tvaram moža chavacca sapraŭdnaje djabelstva. Naprykład.
Spatkaŭ u horadzie čałavieka, ź jakim daŭno nia bačylisia, zajšli kavy vypić, a zatym i pa kilišku ŭziali. Kaža: raniej kali čałaviek pa-biełarusku havoryć, mižvoli adčuvaŭ da jaho prychilnaść. Ale ciapier nie, mova jašče ni pra što nia śviedčyć, kaža, pierakanaŭsia na ŭłasnym dośviedzie.
Karaciej, znajomaja adnojčy telefanuje: stary čałaviek, talenavity, ale samotny, varta pavinšavać z dniom narodzinaŭ, jamu budzie pryjemna. Z časam było zusim kiepska, ale nabyŭ bukiet bieł-čyrvona-bieły, pryjechaŭ, uručyŭ. Toj pytajecca: a ci šmat zarablaješ? Kažu: dy nie, časam byvaje lepiej, časam nie. Baču nia vieryć: ty ž karciny pradaješ… Dy chiba z karcin pražyvieš? Dziŭny jaki.
Sabraŭsia spać, zvanok: svołač ty, śvińnia, brešaš ty ŭsio! U ciabie hrošaj kury nie klujuć! A chto ty taki?! Peckała biazdarnaje! Pryčym hołas zusim ćviarozy i, zrazumieła, biełaruskamoŭny. Niachaj. A ŭ dušy navat nia kryŭda, nie abureńnie, a niemaje ździŭleńnie. Jon ža mnie, kaža, havaryŭ, što molicca štodnia, abaviazkova ranicaj, u abied i ŭviečary. Navošta takija malitvy?! Ja nie malusia, ale takoha śvinstva nikoli nie rablu, navat voraham svaim. Ale, kali jamu zasnuć lahčej ad hetaha budzie, niachaj, kaža moj znajomy mastak, pieražyvu niejk.
Adnak, historyja nie zakončyłasia. Znajomy pajechaŭ za miažu, spačatku zhubiŭ u darozie važnuju reč, zatym jaho žorstka abakrali, i jon ledź nia trapiŭ pad mašynu… My ź im zamovili jašče pa kilišku. Jon praciahvaŭ: viarnuŭsia i sutyknuŭsia raptam na vulicy z hetym samym čałaviekam, takoje ŭražańnie, što jon čakaŭ mianie. Daremna spadziavaŭsia, što jon škadavaŭ dva tydni pra svaje słovy, moža navat maliŭsia, daremna. Jon kinuŭsia na mianie na vačach va ŭsich, ludzi aziralisia na kryki, na łajanku. A jon jašče mnie kryčyć čamuści źniačeŭku: ty hrešny, ty hrešny! Pryčym — na biełaruskaj movie. Što jon — śviatar?
Viedaješ, kaža, mižvoli zadumaješsia ab tych, chto molicca ŭ chramie značna bolš za inšych: bolšaść, napeŭna, heta sapraŭdnyja addanyja vierniki, ale siarod ich traplajucca badaj taksama inšyja… Patelefanavaŭ znajomaj, raskazaŭ, a kamu ja jašče raskažu? Jana mnie: viedaješ, varta schadzić da ksiandza, u jaho jość ekzarcyscki piasočak… Voś tabie maješ! Nie było kłopatu. Zrešty, kaža jon, ja ksiandzam daviaraju zaŭždy. A słužbaj hetaj, zdajecca, raniej kiravaŭ sam Jozaf Racynhier...
«Ruki preč ad sasisačak!». U sacsietkach horača abmiarkoŭvajuć baraćbu Łukašenki z kavaj na zapraŭkach. Niekatoryja zaklikajuć dziejničać bolš žorstka

Kamientary